Dziś sołtys Dzikowa stanie przed sądem za ... kota

2017-07-18 06:16:56(ost. akt: 2017-07-18 06:53:51)

Autor zdjęcia: Andrzej Grabowski

Policjanci z Górowa Iławeckiego chcą ukarania sołtysa pobliskiego Dzikowa. Za co? Za... kota, który chodził sobie luzem. Dziś Stanisław Baran stanie w tej sprawie przed sądem w Bartoszycach. — Żyć mi się odechciewa — mówi łamiącym się głosem mężczyzna.
Trudno było nam uwierzyć, że policjanci wysłali do sądu wniosek o ukaranie sołtysa Stanisława Barana za wykroczenie, polegające na "nie zachowaniu zwykłych i nakazanych środków ostrożności" przy trzymaniu kota. Zdaniem funkcjonariuszy, kot... chodził swobodnie drogą.

Telefonujemy do sołtysa, ten potwierdza — 18 lipca ma się stawić przed sądem w Bartoszycach. Jedziemy do Dzikowa, aby zobaczyć kota i wyjaśnić sprawę. Pewnie zwierzę musi być wyjątkowo wielkie i wredne. We wsi mijamy cztery biegające luzem mniejsze i większe psy. Jest też jeden kot. Przy jednym z budynków czeka starszy, postawny mężczyzna. To sołtys. Idziemy na ganek. Są jeszcze żona pana Stanisława i jego dorosły syn. Kot akurat jest na strychu. Pojawia się dopiero po godzinie. Zwykły kot, a nie jakiś tygrys. Wcześniej pan Stanisław zaczyna opowieść.

— Jestem sołtysem od 2002 roku, czyli już czwartą kadencję. W latach 2006-2014 byłem też radnym gminnym. Mówię o tym, bo jako samorządowiec na wielu spotkaniach z komendantami policji i policjantami słyszałem apele, abyśmy zgłaszali im wszystkie przypadki psów puszczanych luzem, a oni się tym zajmą — twierdzi Stanisław Baran.

Dodaje, że jak to na wsi, biegających luzem psów nie brakuje i nie w każdym przypadku telefonował na policję. Zadzwonił jednak w marcu. Mówi, że pies nie pozwalał przejść jego wnuczce na przystanek.

— Najpierw zwracałem uwagę właścicielowi, ale nic to nie dało. Wnuczka bała się tego psa. Pojechałem 6 marca do komisariatu w Górowie Iławeckim. Świadkiem zgłoszenia był jeden z gminnych radnych. Nie chodziło mi o ukaranie właściciela. Chciałem, aby pies został wreszcie uwiązany. Policja nie pojawiała się, dlatego 9 marca o godzinie 14:45 zatelefonowałem do komisariatu. Odebrał mężczyzna, który się przedstawił jako Krzysztof Kawęcki. Ponownie poprosiłem o interwencję — twierdzi sołtys, a dane o dacie i godzinie odczytuje z własnego notesu.

Policjanci przyjechali następnego dnia.
— Zapytali, czy mam kota. Odpowiedziałem, że mam. Byłem zdziwiony, że nie pytają o psa, którego zgłaszałem. Kot był wtedy w kuchni, mogli go sobie zobaczyć. Pokazałem im miejsce, gdzie ma swoje legowisko i miskę z karmą. Jeden z policjantów powiedział, że muszę dbać, aby kot nie łaził sam. Zapytałem, jak mam to zrobić. Odparł, że powinien być przywiązany na ganku i nie może swobodnie łazić nawet wewnątrz ogrodzonej posesji. Mówił też, że musi być szczepiony od wścieklizny. Byłem w szoku. Na tym sprawa tego dnia się skończyła i myślałem, że w ogóle się skończyła — opowiada Stanisław Baran.

— Jakież było moje zdziwienie, gdy dostałem wezwanie do komisariatu na 24 marca w charakterze podejrzanego w sprawie o wykroczenie z art. 77 kodeksu wykroczeń. Pojęcia nie miałem, o co chodzi.

Na miejscu sołtys dowiedział się, że ma odpowiadać za kota, którego policjanci widzieli 10 marca na drodze w Dzikowie.

— Policjant zaproponował mi, że jeśli przyjmę mandat 50 złotych, to sprawa się zakończy. Odmówiłem. Wtedy policjant powiedział, że w takim razie będę się tłumaczył przed sędzią. Zostałem przesłuchany. Niczego nie podpisałem. Jestem bardzo przejęty, że mam stanąć przed sądem. Nigdy nie byłem o nic oskarżony. Teraz czuję, że zrobiono ze mnie przestępcę. Żyć mi się odechciewa — mówi łamiącym się głosem mężczyzna, a żona i syn próbują go uspokoić.

— Tato, przecież żaden sędzia cię za to nie ukarze — tłumaczy syn. Czujemy się nieswojo na widok potężnego mężczyzny, który jest bliski płaczu.

Dopytujemy, czy kot pana Stanisława w krytycznym dniu nie upolował przypadkiem jakiegoś gołębia sąsiada lub nagle nie spowodował zagrożenia w ruchu drogowym.

— Z tego co wiem, to nikt policjantom nie zgłosił, że mój kot łazi po drodze, ani że komuś zrobił szkodę. Podobno sami to zauważyli. Tylko czy to na pewno był mój kot? Przecież nawet go nie oglądali i się nie upewniali. We wsi jest 65 numerów. W każdym domu jeden lub dwa, a nawet więcej kotów. Wszystkie od czasu do czasu łażą po wsi. Wygląda na to, że teraz trzeba zrobić jakąś zbiorową sprawę wszystkim mieszkańcom — mówi sołtys.

Na razie sprawę w sądzie o kota ma tylko sołtys. Odbędzie się ona 18 lipca o g. 13 w sali nr 3 Sądu Rejonowego w Bartoszycach.

Dodajmy, że w sprawie zgłoszonego psa policjanci też zrobili swoje i sprawa również ma mieć finał w sądzie. Zarówno za wykroczenie, bo pies biegał luzem, jak i za to, co właściciel z nim zrobił po interwencji policji. A co zrobił? Powiesił, o czym pisaliśmy wcześniej. Odpowie więc za przestępstwo, którego wykrycie policja odtrąbiła jako jej wielki sukces.

Jak to jest z tymi kotami? Telefonujemy do Tadeusza Wojnicza, powiatowego lekarza weterynarii. Pytamy: jakie są zwykłe i nakazane środki ostrożności przy trzymaniu kota?

— Pan pisze o tym sołtysie z Dzikowa? — dopytuje Tadeusz Wojnicz. Kiedy potwierdzamy, mówi, że nie ma przepisów, które regulują obowiązki właścicieli kotów.

— Oczywiście gmina może sobie uchwalić co jej się podoba. Na przykład, że koty trzeba wyprowadzać na smyczy i w kagańcu, ale byłaby wbrew naturze zwierzęcia i zdrowemu rozsądkowi. Dziwię się, że policjanci wpadli na pomysł karania kogoś za kota — śmieje się.

Lekarz dodaje, że jeśli sąd go powoła, to oczywiście wystąpi w roli biegłego. Nie wierzy jednak, że znajdzie się sędzia, który ukarze sołtysa.

— Kot jest zwierzęciem co prawda domowym, ale wolnym. Taka jest jego natura. Nie ma też obowiązku szczepienia kotów — mówi.

Dopytujemy jeszcze, co się dzieje, gdy kot pożre komuś kanarka, albo zabije gołębia.

— Właściciel oczywiście odpowiada finansowo za szkody wyrządzone przez jego zwierzę — odpowiada Wojnicz.

— Niech pan może zadzwoni na policję i im jakoś wytłumaczy, żeby się nie ośmieszali — proponuje jeszcze.

Telefonujemy do oficera prasowego KPP w Bartoszycach. Prosimy o umówienie nas na spotkanie z komendantem powiatowym. Okazuje się to niemożliwe.

— Komendant upoważnił mnie do wypowiedzi na interesujący was temat — informuje Marta Kabelis.

Nie chciała jasno powiedzieć, czy komendant nie chce, czy nie może się z nami spotkać. Słyszymy jedynie, że przygotowała obszerną odpowiedź w tej sprawie.

Owa "obszerna odpowiedź" zawierała... dwa zdania.

"Potwierdzam fakt zaistnienia zdarzenia, o które Pan pyta. Właścicielka psa przyznała się do popełnienia wykroczenia z art. 77 kw i już została ukarana grzywną przez Sąd Rejonowy w Bartoszycach.

W sprawie niezachowania zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia przez właściciela kota, skierowano wniosek o ukaranie sprawcy wykroczenia z art. 77 kw do Sądu Rejonowego w Bartoszycach".

Andrzej Grabowski
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl


Nasi dziennikarze będą dziś na rozprawie w Sądzie Rejonowym w Bartoszycach. Będziemy ją relacjonować i poinformujemy o tym jakie orzeczenie zapadło.

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (49) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. 34t #2290160 | 31.0.*.* 19 lip 2017 21:25

    A jaki mandat za wyjące 3/4 dnia psy, bo właściciele są w pracy ?

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. venom #2289700 | 83.238.*.* 19 lip 2017 13:07

    Policjantów owych odesłałbym na 6 miesięcy z powrotem do szkółki w Słupsku i co dzień 2 x zaprawa po 15 km rano i wieczorem!!! To jacyś debile chyba, jak oni dostali się do policji. Powinni rowy kopać na Żuławach, a nie przynosić wstyd ludziom, mundurowi i rzeszy młodych chłopaków, którzy idą z zamiarem "to serve and to protect" Spotkałbym was z chęcią w trójmieście na patrolu patałachy zidiociałe to bym sobie z wami pogadał

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  3. Mm #2289492 | 188.146.*.* 19 lip 2017 07:50

    Bariery zostały zmuszone do wypełniania swoich obowiązków w małej mieście więc się zemściły

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  4. Maria #2289414 | 83.6.*.* 18 lip 2017 22:52

    W Polsce, ale i w większości krajów na świecie koty chodzą wolno! Mają łowić myszy, niektóre instytucje zatrudniają je na etat. Nie ma obowiązku szczepienia kotów - psy tak. Ja swoje koty szczepię dla ich i naszego bezpieczeństwa. Wszystkie 3 chodzą wolno i przynoszą myszy w prezencie.

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  5. Zorro #2289237 | 178.202.*.* 18 lip 2017 18:06

    Widocznie wymier sprawiedliwosci nie ma nic innego do roboty!!!!!!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (49)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5